czwartek, 30 maja 2013

Coco Chanel Życie Intymne - nasza recenzja

Witajcie,

Na naszym blogu będziemy umieszczać recenzje książek, które dla wielbicieli świata mody oraz czytania naszym zdaniem powinny być lekturą obowiązkową. Rozpoczynamy dzisiaj książką o życiu ikony - Chanel.


Kim była twórczyni małej czarnej i najsłynniejszego zapachu N”5 ? Gdzie się wychowywała i z kim spędzała dni i noce? Co ukształtowało jej sukces, a które aspekty życia uważała za porażkę?  Odpowiedzi na te i szereg innych pytań znajdziemy w najnowszej biografii Chanel wydanej przez krakowskie Wydawnictwo Znak – Coco Chanel Życie intymne. Autorka prześledziła losy słynnej kreatorki mody od czasu narodzin do śmierci. Pokazała smutny los porzuconego w klasztorze dziecka przez próby wyrwania się z szarości do tryumfu na salonach. 

Odnalezione po latach listy i pamiętniki ukazują obraz kobiety niepokornej i trudnej, a jednocześnie tytana pracy i niezwykle zdolnej artystki. Coco łamała konwenanse wyprzedzając swoje czasy. Uwolniła kobiety od gorsetów i ubrała w garnitury i sztuczną biżuterię, a to wszystko dzięki swojemu uporowi i woli walki o swoje przekonania. Nie oszukujmy się, że doszła do wszystkiego bez udziału innych – oczywiście nie. Udział zwłaszcza kolejnych mężczyzn w życiu i rozwoju Chanel był znaczący i odcisnął swoje piętno na rozwoju słynnego domu mody. 

Najbardziej jednak zafascynowały mnie opowieści o miłości i romansach słynnej Coco. Kolejne spotkania z mężczyznami wzbogacały obraz kobiety wrażliwej, która oddech i zapomnienie znajdowała w pracy gdy ją raniono i gdy szukała szczęścia w kolejnych ramionach. I to nie byle jakich: Strawiński, Cocteau, wielki książę Dymitr Pawłowicz czy Diagilew. Z zapartym tchem czytałam o czasach belle epoque i przemianach XX wieku, które nastąpił również przy udziale Madamoiselle.  Bez której dzisiejsze moda na pewno nie byłaby tam gdzie jest. 

Polecam lekturę zarówno pasjonatom mody jak i wszystkim, którzy chcą trochę inaczej spojrzeć na Coco. 

Wioletta

środa, 29 maja 2013

Mustache Warsaw Yard Sale - raj dla fashionistów.


Witajcie,

W ostatni weekend działo się w Warszawie naprawdę dużo. Tak jak z pewnością dla ogółu imprezą numer jeden był odbywający się na Stadionie Narodowym Warsaw Orange Festival, tak dla fanów mody i designu wydarzeniem najważniejszym była kolejna edycja MustAche Warsaw Yard Sale. My wybraliśmy się na MustAche. Wydawałoby się, że te dwie wspomniane imprezy nie mają ze sobą nic wspólnego. Owszem, nie mają, choć co ciekawe wszyscy „najważniejsi” blogerzy modowi kraju nad Wisłą wybrali się właśnie na Orange Festival podziwiać Beyonce. Jedyny wyczuwalny powiew swojej osoby na targach prezentowała Maffashion, której kolekcja Staff by Maff była dostępna na firmowym stoisku.

Przede wszystkim warto podkreślić, że impreza miała duży rozmach. Swoją ofertę zaprezentowało tylu wystawców, że nawet nie jesteśmy w stanie policzyć. Całe piętro warszawskiego Pałacu Kultury zostało zwięźle zaaranżowane stoiskami i co ważne – szczelnie wypełnione tłumem odwiedzających, czyli potencjalnymi klientami. Na szczęście na zewnątrz panowała typowo jesienna pogoda, co pozwoliło swobodnie oddychać w pałacowych komnatach. Wśród wystawców dominowały stoiska odzieżowe, ale nie zabrakło też akcesoriów, dodatków, designu wnętrzarskiego, deskorolek, hulajnóg, rowerów, zabawek, vintage i second handów. 


Wydaje się nam, że nie ominęliśmy żadnego stoiska. Przynajmniej takie mieliśmy założenie. Co tak naprawdę nas urzekło i zafascynowało ? Poniżej krótka retrospektywa.

W kategorii torebki naszym mistrzem została marka DZIKIJÓZEF. Co za dizajn, co za styl, co za wykonanie. Choć trzeba przyznać, że HOLO ijo ijo również zwalało z nóg każdą przechodzącą obok kobietę.

WIOLETTA: Piękne, surowe, pełne magii i wewnętrznej energii. To pierwsze co nasuwa mi się do głowy myśląc o tych torebkach. Pierwsze wrażenie z daleka, że przypominają torby wędrowców z dzikiego zachodu wędrujących na koniach po prerii, ale to wrażenie ciut mylące po przyjrzeniu się z bliska tym małym arcydziełom, które tworzą wspólnie ojciec i córka. Torby są wykonane z naturalnych skór w niepowtarzalnych kolorach i prostej estetyce. Nie ma tu tysiąca schowków i kieszonek jest klasyczna elegancja z prostotą i z pazurem, który wabi  nie tylko kobiety. 

Ps. Marcin nie mógł się od nich oderwać! Chyba już wiem co chcę dostać na urodziny :-)  



Warto zwrócić uwagę na wystawców wnętrzarskich. Było sporo niezłych gadżetów. Świetne krzesła i inne siedziska, ale nas absolutnie zaskoczyli chłopaki z LAMP ATTACK. 

MARCIN: Dla mnie rewelacja imprezy. Przycupnęli sobie w kąciku ze stelażem zwisów wszelakich. Cechą charakterystyczną lamp jest ich genialny oldschoolowy design z lat 70`s i 80`s i pochodzenie z różnych dziwnych miejsc, jak fabryki, stodoły, warsztaty i pewnie wiele innych, których nawet wyobrażać sobie nie chcę. Odkurzone, odrestaurowane dostają nowe życie. Prezentują się naprawdę świetnie i zacząłem marzyć o takiej lampie. Czas kupić świnkę i wrzucać drobne, aż uzbierają się grube, bo ceny dość wysokie.

Jeżeli chodzi o buty to zdecydowanie najbardziej przekonało nas stoisko LOFT37. Nawet męska część odwiedzających nie mogła przejść obojętnie obok ich wystawki, marząc by ich kobiety posiadły choć jedną parę z ich kolekcji. 

WIOLETTA: Kocham buty i szaleje na ich punkcie. Marcin więc zazwyczaj próbuje odciągać mnie od takich stoisk ze względu na nasz budżet J. W niedzielę mu się to nie udało i to co znalazłam na stoisku Loft 37 pozwala mi twierdzić, że mają w swojej ofercie wszystkie modne buty, o których marzy kobieta! Buty ręcznie robione - stąd doskonała jakość. To gwarantuje również niepowtarzalność oferty, która wiąże się z czymś co ciągle jeszcze jest dla mnie nowością  -  każda klientka może sama sobie zaprojektować swoje buty !!!  A co mają w swojej ofercie ? Neonowe baleriny, kolorowe sandały, boskie szpilki na średnim i wysokim obcasie, ale również modne ostatnio lordy oraz genialne pantofle o nazwie Gangsta Golf, które muszą się niedługo znaleźć w mojej szafie.


W temacie dodatków podoba nam się konsekwencja i wyjątkowość BOWSTYLE.

MARCIN: W kraju gdzie przeciętnego faceta trudno namówić na to, by ubrał krawat porywanie się na wymyślanie, wytwarzanie i sprzedawanie much (muszek) wydaje się być dość karkołomnym pomysłem. Generalnie jest to gadżet, dodatek, którym kobieta może miło zaskoczyć swojego mężczyznę, pod warunkiem, że tenże otwarty jest na nowości i eksperymenty. Osobiście doznałem takiego miłego podarunku i … to jest Panowie drodzy lans. Nie ma kobiety, która nie zwróciłaby uwagi na faceta z muszką. 100% skuteczności. Pytanie tylko, jak ten wabik wykorzystacie. Warto mieć muszkę w swojej męskiej garderobie.


Oczywiście znaleźliśmy wiele innych wspaniałych stoisk, których nie sposób opisać w tak krótkim tekście. Impreza z naszego punktu widzenia – odwiedzających – bardzo udana. Można tam znaleźć wszystko, co modnemu facetowi i eleganckiej kobiecie do szczęścia potrzebne. Trzeba jednak zabrać ze sobą gruby portfel lub kartę kredytową z dużym debetem. Wiele stoisk akceptowało płatności kartami, co też jest warte podkreślania. Podobało nam się bardzo i jak wszystko pójdzie dobrze pojawimy się na tej imprezie w edycji zimowej razem ze stoiskiem Fashioncode.pl jako wystawcy. Na dzisiaj możemy polecić MustAche każdemu, kto choć trochę ceni sobie indywidualny styl, moda nie jest mu obcym terminem, a obcowanie wśród innych podobnych ludzi stanowi przyjemny dodatek zakupowy.

Pozdrawiamy serdecznie,
Wioletta i Marcin




Staff by Maff - jeden z elementów kolekcji Maffashion
Dla fanów Epoki Lodowcowej poroże wiewióra :-)
 




niedziela, 19 maja 2013

Święto książki na Narodowym w Warszawie...Sunday Market w 1500 m2

Witam serdecznie,

W ten weekend udało mi się razem z Wiolką odwiedzić dwie świetne imprezy w warszawskiej przestrzeni miejskiej. Raz - sunday market w 1500 m2 (w zasadzie saturday market). Dwa - targi książki na Stadionie Narodowym. 

Co do pierwszego - to kolejna impreza garażowa odbywająca się w Warszawie, gdzie młodzi projektanci mogą zaprezentować swoją twórczość. Lubimy to ! Bardzo. Zawsze można znaleźć tam coś dla siebie, od biżuterii zaczynając, po genialne sukienki :-) Celowo wymieniam biżuterię i sukienki, ponieważ Wiolka upolowała dla siebie rewelacyjną miętową sukienkę na lato od dziewczyn z Dress You Up oraz delikatną bransoletkę od sympatycznej i twórczej Lucy in the sky. Dla mnie bomba. Szczególnie sukienka, wprost podążająca za najświeższymi trendami, w której każda kobieta wygląda świetnie. Poza tym świetna muzyka, fajne intrygujące wnętrza i mnóstwo inspiracji. 

W temacie drugiego - pierwszy raz warszawskie targi książki zawitały na Stadion Narodowy. Dotychczasowa lokalizacja w PKiN już dawno nie była w stanie sprostać tej imprezie, ze względu na ciasnotę i duchotę. Narodowy sprawdził się doskonale ! Duża przestrzeń, klimatyzacja, parkingi - to wszystko spowodowało, że z przyjemnością tam wrócimy w przyszłym roku. Wybraliśmy się na targi po coś dla siebie, ale też z myślą o Was :-) Już niedługo na naszych stronach konkurs, gdzie do wygrania będą świetne książki dla wszystkich lubiących i interesujących się modą. 

Na targi wybraliśmy się w nowe zestawy ubraniowe, gdzie Wiolka "rozdziewiczyła" swoją nową sukienkę kupioną dzień wcześniej w 1500 m2. Jak wyszło, oceńcie sami ;-) 

Serdeczności i miłego wieczoru,
Marcin








Wioletta
sukienka - dress you up / torebka skóra - sh saatchi italy / biżu - lucy in the sky / buty - sh





Marcin
koszula - zara / torebka - zara / spodnie - wrangler / buty - timberland / zegarek - lorus by seiko
 

środa, 15 maja 2013

ZIEŃ wieczorową porą

Witajcie od rana,

Spodziewałam się wielkiego wow ! ... i szybko moje emocje zostały ostudzone. Z każdą chwilą, z każdą modelką na wybiegu, było we mnie mniej zapału, a dreszcze emocji nie pojawiły się w ogóle. Kolekcja z niesamowitą oprawą - to trzeba przyznać otwarcie, tym bardziej że przestrzeń Soho nie jest  łatwym miejscem do organizacji takich imprez.

A jak sama kolekcja ? - "zieniowa" rzec by można. Kobieca, subtelna, delikatna zarówno w propozycjach a`la biznesowych jak i wyjściowych. 

Podobały mi się sukienki z ciekawym motywem z przodu, ponieważ imitowały komplet spódnicy z bluzką, która w jednym miejscu jest wpuszczona w spódnicę z dodatkowo kontrastowym akcentem w kolorze czerwonym. Pozostałe to niestety klasyka (choć hołduję osobiście klasycznej elegancji) i coś co gdzieś już widzieliśmy. Chyba najbardziej widać to po czarnej długiej sukni, z którą kojarzy mi się Małgorzata Kożuchowska. 

Oczywiście wszechobecny skarabeusz to motyw, który jest już znakiem rozpoznawczym i tu również w kilku sukniach można było dostrzec czarne połyskujące aplikacje imitujące szkielet skarabeusza. Tłumnie więc zgromadzone celebrytki i gwiazdy prezentowały koszulki czy bluzki z charakterystycznym logo. Euforia wszędzie oprócz przeciętnego widza, który jak ja rozczarował się brakiem nowej wizji i zaskoczenia.

Dobrego dnia,
Wioletta



poniedziałek, 13 maja 2013

Hermes Birkin Bag - pierwsza na liście najbardziej pożądanych torebek świata...

Witajcie,
Torebka - dla jednych niezbędny do funkcjonowania dodatek, dla innych synonim stylu i trendów. Kobiety je kochają, mężczyźni raczej nienawidzą (mój Marcin to wyjątek, ale jeśli musi coś znaleźć w mojej torebce to jest dramat:-)). Moda, style, kolorystyka, wielkość zmieniają się zarówno z trendami jak i porą roku, są jednak torebki, które żyją w świadomości kobiet od wielu lat i są obiektem marzeń każdej fashionistki.

Dziś najsłynniejsza torebka, do której wzdychała przez szybę wystawy Samanta w kolejnych odcinkach "Seksu w wielkim mieście" posuwając się do kłamstwa by wreszcie zdobyć ten skarb.



Torebka Birkin to światowy symbol luksusu, to oczywisty wybór każdego, kto chce pokazać i podkreślić swój status materialny. Najbardziej rozpoznawalna i najmniej dostępna. O listach oczekujących na realizację krążą legendy (rekord 6 lat), a ogromna ilość podróbek i torebek a`la Birkin przewija się zarówno w portalach plotkarskich, na ulicach jak i na nie tylko polskich salonach. 

Historia powstania torebki Birkin to historia zbiegu okoliczności. W 1981 roku dyrektor firmy - Dumas, w czasie lotu z Paryża do Londynu na pokładzie samolotu siedział obok piosenkarki Jane Birkin. Jane przy wkładaniu swojej torby do schowka bagażowego wysypała całą jej zawartość na podłogę pod stopy dyrektora Hermesa. Birkin wyjaśniła Monsieur Dumas, że marzy o  znalezieniu dobrej skórzanej torby, która będzie przydatna zarówno na wyjazdy jak i weekendy, która by się sama nie otwierała. Oczywiście musiała być też atrakcyjna. Trzy lata później Dumas stworzył czarną skórzaną torbę i przedstawił ją Jane Birkin. Od tamtej chwili minęło dużo czasu, a torba pozostała wierna swemu pierwotnemu wyglądowi i wciąż ma mnóstwo fanek zaczynając od najsłynniejszej, czyli Victorii Beckham.


Torby Birkin wyrabia się ze skóry krokodyla, kozy, strusia, cielaka czy jaszczurki. Im bardziej egzotyczne i niedostępne zwierzę, tym oczywiście torebka droższa. Skóra zawsze musi być najwyższej jakości. Każda torebka Birkin wyrabiana jest ręcznie przez wysoko wykwalifikowanego kaletnika i szyta techniką, którą opracowano jeszcze w  czasie produkcji uzd i siodeł dla koni (to pierwotny produkt firmy Hermes, od którego zaczynała w 1837 roku w Paryżu). Szycie trwa nawet kilka tygodni. Torba musi być trwała i niezmienna przez lata. Jeśli się zepsuje lub zestarzeje Hermes wysyła ją (torbę oczywiście) do spa. Tam torba jest bezpłatnie naprawiana i doprowadzana do możliwie najlepszego stanu, a później wraca do właściciela. Birkin to zatem jedna z najlepszych inwestycji, bo w miarę upływu czasu, w przeciwieństwie do innych akcesoriów, jej cena pozostaje niezmienna albo nawet wzrasta.

Odpakowywanie nowej torby Hermesa to podobno istna przyjemność. Każdy unikatowy model jest zapakowany w pudełko i owinięty w specjalną bibułkę, tak aby torba zachowała swój kształt. Do każdej torebki dołączane jest etui na torbę i na jej cenne części metalowe - kłódkę i kluczyk, które są zazwyczaj zrobione ze złota lub platyny. 

Wysoka jakość i niedostępność, a do tego historia to według mnie wyznacznik, dzięki którym mimo upływu lat kolejne kobiety marzą o dużej czarnej !

Dobrego dnia,
Wioletta


niedziela, 12 maja 2013

VINTAGE MARKET vol.2 za nami...

No i po imprezie...

Tak jak wcześniej wspominaliśmy, to druga edycja tego wydarzenia. Dla nas to pierwsza wizyta w przestrzeni klubu Jerozolima. Łał ... industrialne, ponure, tajemnicze wnętrza robią wrażenie - widzieliśmy po odwiedzających, że dość skrajne, od zachwytu po odrazę. Spokojnie można nakręcić tam mroczny film lub teledysk, bez specjalnej ku temu aranżacji. Dla nas bomba - dosłownie :-) Nad stoiskiem Fashioncode wisiał pokaźnych rozmiarów...no właśnie nie wiemy co, ponieważ się nie znamy - pocisk, bomba, rakieta. Bez względu na to co to było, z pewnością dodaje do klimatu klubu kolejny intrygujący element grozy. Na imprezę zgłosiło się ponad 40 wystawców, którzy mieli prezentować swoją ofertę na dwóch poziomach Jerozolimy. Część nie dojechała przeczuwając chyba słabą frekwencję wśród potencjalnych kupujących. Organizatorzy chwalą się, że pierwszą edycję odwiedziło ponad półtora tysiąca klientów. Dzisiaj było ich z pewnością o połowę mniej. Rozmawialiśmy z wieloma wystawcami i żaden z nich nie był zadowolony z poświęconego czasu na udział w targach, w szczególności Ci, którzy przyjechali w dalszych regionów Polski. 

Słów kilka w temacie oferty na stoiskach. Oczywiście dominował styl vintage i second hand. Dodatkowo wśród wystawców pojawili się młodzi projektanci odzieży oraz wytwórcy biżuterii hand made. Każdy starał się prezentować swój styl i punkt widzenia na to co modne i użytkowe. Hopla zaprezentowała bardzo szeroki asortyment SH i vintage, gdzie można było wyszukać wiele ciekawych perełek. Matrioszka, która cieszy się dużą popularnością wśród warszawskich poszukiwaczy skarbów modowych, przywiozła nawet swój potykacz, który przed wejściem na Alejach Jerozolimskich zapraszał przechodniów do czeluści klubowych. Fashioncode przygotowało dużą dawkę mody od największych projektantów i marek odzieżowych, a krakowskie Sonho kusiło atrakcyjnymi cenami na wyjątkowe egzemplarze z popularnych sieciówek. Dla każdego coś miłego :-) 

Całość imprezy dopełniała dobrze dobrana na tą okoliczność muzyka, która w odmiennych zestawach umilała czas sprzedającym i kupujących na obydwu poziomach klubu Jerozolima. Podsumowując, można powiedzieć, że Vintage Market ma potencjał i może stać się ważnym wydarzeniem w  kalendarzu takich imprez. Organizator powinien jednak wyciągnąć wnioski, co do przyczyn, które spowodowały, że osób odwiedzających targi było tak mało. Z dużą przyjemnością odwiedzimy trzecią edycję VM, żeby przekonać się, że londyński Brick Lane jest możliwy choć w pigułce do zaadaptowania w przestrzeni miejskiej naszej stolicy.

Pozdrawiamy,
Wioletta i Marcin







Dzisiaj VINTAGE MARKET vol.2

Witajcie,

Dzisiaj w Warszawie odbywa się druga edycja imprezy dla poszukiwaczy "skarbów". W klubie Jerozolima przy Alejach Jerozolimskich 57 od godziny 12:00 VINTAGE MARKET. 

Londyński Brick Lane znowu na wyciągnięcie ręki, w samym centrum Warszawy!

Nie masz czasu chodzić po lumpeksach?
Nie wiesz gdzie znaleźć fajne sklepy vintage?
Nic straconego!
Teraz większość z nich znajdziesz w jednym miejscu, w jednym czasie.

Przyjdź i odśwież swoją szafę na wiosnę!
Pokaż swój indywidualizm!

VINTAGE MARKET vol.2 to ubrania i dodatki w stylu vintage, prawdziwe perełki wyszukane i wyselekcjonowane przez pasjonatów w myśl idei second hand. 

Oczywiście będziemy tam przez cały dzień na stoisku Fashioncode.pl

Zapraszamy :-)
Wioletta i Marcin

środa, 8 maja 2013

Pierwszy miesiąc za nami...

Witajcie,

Nasz blog ma już miesiąc ! :-)

Czas na drobne podsumowanie, ponieważ to nowe dla nas doświadczenie i każda rzecz nas cieszy. Przede wszystkim odwiedziło nas prawie 1750 osób, co jak na debiut jest chyba niezłym wynikiem, choć nie mamy do tej liczby punktu odniesienia. Dziękujemy wszystkim.

Inne drobnostki dla nas satysfakcjonujące, to odwiedziny Natashy Pavluchenko, która czytała nasz blog i tak skomentowała nasze opinie o jej pokazie mody na Warsaw Fashion Weekend:

Nie często czytam recenzje, trafiłam właśnie na was, przypadkiem. Dziękuje. Cieszy mnie to, że trafiliście słowem w to, co chciałam przekazać.

Kolejna rzecz, to nasz głos w sprawie reklamy Louis Vouitton, który został zauważony przez Magdę Bulerę odpowiedzialną za działania PR tej marki w Polsce. Udostępniła nasz blog na swoim fan page`u pisząc przy tym:
Wreszcie głos rozsądku w niezrozumiałej dla mnie dyskusji, jaka toczy się w warszawskich mediach...

I w końcu wyróżnienie od organizatorów Warsaw Fashion Weekend. Relacja z tej imprezy, nasze zdjęcia i komentarze, zostały wybrane za najlepszą relację z WFW w organizowanym przez nich konkursie. 

Dla nas to ważne fakty z pierwszego miesiąca naszego blogowania. Mamy nadzieję, że w kolejnych będziemy mieli równie dużo powodów do satysfakcji. 

Dziękujemy Wam bardzo, serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy ponownie :-)

Wioletta i Marcin