wtorek, 22 października 2013

Gruper - uwaga ! Szalik Burberry w ekstra cenie ! Nie nabierzcie się na to.

Witajcie,

Już raz pisaliśmy o serwisach zakupów grupowych, gdzie oferowano rzekomo torebki Versace. Szeroko na forach rozpowszechniliśmy informację i oferta została zdjęta:


Dzisiaj mamy ofertę w serwisie Gruper, gdzie można kupić kaszmirowy szalik (fake) Burberry. Nie dajcie się na to nabrać ! Po pierwsze już samo zdjęcie z metką jest kompromitujące:

Tylko ktoś, kto nie widział oryginalnego produktu tej doskonałej marki, może nabrać się na taką okazję. Metki w oryginalnych szalikach Burberry, są z innego materiału, a te z szalików kaszmirowych mają dodatkową informację przy metce z info 100% cashmere. 


Ofertę wystawił do sprzedaży sklep Harlan.pl, o którym nikt nigdy nie słyszał. Podają do kontaktu tylko mail, a strona internetowa nie działa. Firma Stiltech, która sprzedaje szaliki w Regonie i KRSie nie ma ani słowa o działalności handlowej, a pod adresem ich rejestracji i tymi samymi nazwiskami wpisanych jest w KRSie jeszcze kilka podobnych firm.

Wiemy jak działają wielkie marki odzieżowe i domy mody. Szczególnie akcesoria nie podlegają żadnym ! przecenom. Tym bardziej tak uniwersalne i ponadczasowe. 

Pozdrawiamy i nie dajcie się naciągnąć,

Doublefashionable

piątek, 18 października 2013

Męska szafa pełna szarości.



Przyglądamy się modzie na ulicy. Warszawa – jeden świat, reszta kraju – drugi świat, Europa – kosmos. Dzisiaj szczególnie przyglądamy się modzie męskiej. Tak się jakoś poskładało, że media interesują się przede wszystkim modą w wydaniu kobiecym, rozleniwiając przy tym męską część populacji. Na kobiety zwykło się mówić płeć piękna, ale przecież rozglądając się dookoła można śmiało stwierdzić, że do pewnej części męskiego świata, taki przymiotnik również mógłby przystać. Dlaczego więc portale plotkarskie w 99% procentach interesują się tym co ubrały celebrytki, a nie celebryci ? Dlaczego Jacykowy oceniają w 99% kobiety, rzadko poddając krytyce męską część ulicy, galerii handlowych, itp. ? Dlaczego Trinny i Susanny i inne Goki głównie odmieniają kobiety, zamiast zabrać się póki czas za facetów ? Trudno powiedzieć tak ot … może nie wystarczyłoby czasu antenowego, żeby wszystkich zmienić ? Mężczyźni są niereformowalni ? Rozmowa o ciuchach jest objawem zniewieścienia ? Facet nie rozbierze się przed lustrem przy kamerze ? Nie pójdzie do kosmetyczki ? Pewnie wszystkiego po trochu i skutki widzimy przechadzając się ulicami naszych miast. 



Najmodniejsze kolory ostatnich kilkunastu lat – szary, bury i ponury. Najmodniejszy krój – klasyczny prosty. Skarpetki – klasyczne, czarne lub białe. Bielizna – standard, szorty i bokserki. Mniej więcej tak uśredniając oczywiście. Tendencja utrzymuje się w zasadzie bez zmian, co widać po sprzedaży i kolekcjach dostępnych w sklepach. Wioletta Połeć, współwłaścicielka butiku Fashioncode, w którym dostępna jest w ciągłej sprzedaży ekskluzywna odzież męska, tak opowiada o swoich obserwacjach:

- Po jednej z pierwszych dostaw ubrań męskich od najlepszych projektantów i domów mody, pokazaliśmy w butiku internetowym naprawdę świetne ubrania dla facetów. Żywe kolory z jakich słynie Moschino, odważne kroje charakterystyczne dla Dolce&Gabbana czy ciekawe wzory z domu mody Kenzo spotkały się z komentarzami, że to nie jest odzież męska. Prawdziwie męska. 

Prawda, że szokujące ? Polski standardowy mężczyzna nie ubierze się w kolorowe paski i kropki, nie przełamie standardu ciekawym wzorem, z trudem przymierzy coś co ma niestandardowy kołnierz, nieklasyczny dekolt, nieszablonowy krój. Rozglądając się wokoło widzimy wszechobecną nijakość w męskim ubiorze, od czasu do czasu spotykając wyjątek. Siedząc w metrze czujemy się jak w jakimś ciemnym tunelu zbudowanym z bluz, swetrów, marynarek, kurtek i innych męskich części garderoby, nie dających nadziei na dostrzeżenie w nim światełka zwiastującego jakąś odmianę. Niewielu jest mężczyzn, którzy mają jakąś autorefleksję na ten temat i sami z siebie widzą potrzebę wyjścia z ciemności. Ale dlaczego ich partnerki i partnerzy nie reagują ? Czy w naszym często szarym i pochmurnym kraju nie byłoby cudownie oglądać swoich facetów ubranych stylowo, elegancko, oryginalnie ? Co wcale nie oznacza, że koniecznie klasycznie. Czy facet ubrany elegancko i kolorowo jednocześnie wydaje się mało męski ? Naszym zdaniem absolutnie odwrotnie. 

Wystarczy rzucić okiem za polską granicę. Niemcy – tutaj młodzi są absolutnie odjechani. Miksują odważne kolory, bawią się stylem, łączą vintage z nowoczesnością tworząc ciekawy hipsterski niedookreślony bałagan, w którym jest coś fajnego, na co patrzy się z przyjemnością. Londyn to klasyczny, elegancki mężczyzna przełamujący szarości kolorowymi dodatkami lub łącząc klasykę ze sportowym luzem. Rzym – tak jak i Włochy na północ od stolicy to raj dla lubiących patrzyć. Tutaj naprawdę na każdym kroku widać, dlaczego Włosi mają najznakomitszych projektantów i największe domy mody. Tutaj wszystko jest wzorowe, mężczyźni bawią się modą, eksperymentują, chwalą się wręcz tym, że potrafią to robić. Miło jest przechadzać się włoskimi ulicami i oglądać to, co w Polsce nigdy nie będzie możliwe. Oni wypijają to z mlekiem matki, choć podobno z tymi matkami zbyt długo nie chcą się rozstawać ;-) 

Patrząc na warszawską ulicę i popularne, modne miejsca schadzek biznesowo – towarzyskich można mieć nadzieję na zmiany. Widać wpływ mieszanki kultur i częstych podróży. Dostrzec można tolerancję dla inności i jej akceptację. Nie bez przyczyny nieśmiało zaglądają do stolicy naszego kraju firmowe butiki uznanych projektantów, choć oferta męska jest z reguły mocno okrojona. Jak odważny, inny i otwarty styl jest obcy naszym Panom świadczyć mogą też sklepy z odzieżą z drugiej ręki, gdzie działy męskie to z reguły jakiś mały kąt, który rzadko reprezentuje rzeczywistą odzież z zachodniej Europy, zdając się na selekcję oddzielającą inne od szarego, pozostając przy tym drugim. Poza Warszawą jest tylko gorzej, za wyjątkiem dużych ośrodków akademickich, gdzie widać nieśmiałe próby eksperymentowania z ubiorem. Panowie, zachęcamy do zmian, do innego spojrzenia na siebie w lustrze, do częstszego odwiedzania sklepów z ubraniami. 

Co możemy polecić ze swojej strony ?

Sklepy multibrandowe Peek&Cloppenburg: http://www.peek-cloppenburg.pl
Można tam znaleźć naprawdę dobrych projektantów, lubiących eksperymentować i nadawać kolorytu. Kolekcja Hugo Boss Orange zadowoli każdego poszukującego stylu mężczyznę. Do tego Lauren, Hilfiger, Moschino czy Armani. Wszystko w jednym miejscu i dogodnych lokalizacjach.

Ekskluzywny butik online i showroom Fashioncode: http://www.fashioncode.pl
Jedyne miejsce w polskim internecie, gdzie można kupić tak szeroką ofertę męskich ubrań od najlepszych światowych projektantów i domów mody. Wszystko w bardzo atrakcyjnych cenach dzięki ofercie outlet, komis i z drugiej ręki.

Wyjątkowe studio projektujące unikalne stroje dla Panów chcących się wyróżnić z tłumu. Prowadzone przez islandzkiego projektanta Olly Lindala cieszy się dużą popularnością, posiadając w swojej ofercie niezwykłej urody marynarki na każdą okazję. 

Polecamy,
Doublefashionable

poniedziałek, 7 października 2013

Ekskluzywny butik outlet i komis w samym centrum Warszawy !

Witajcie !

Dzisiaj wielki dzień w historii Fashioncode.pl. Po wielu latach działania w internecie i kilku tygodniach przygotowań ekskluzywny butik zmaterializował się i jest już dostępny w samym sercu Warszawy. Nowy modny adres w stolicy to Jerozolimskie 57. W przestrzeni kamienicy, w której mieści się klub Jerozolima na 3 piętrze można bezpośrednio obcować z modą rodem z Mediolanu, Paryża czy Londynu. Marki najlepszych projektantów i domów mody można teraz kupić w cenach do 70% niższych. Wszystko w przyjaznej atmosferze industrialnych wnętrz. Każdego tygodnia dwa dni będą ogólnie dostępne w określonych godzinach podanych na stronie www.fashioncode.pl oraz na fanpage`u Fashioncode. W innych dniach organizowane są umówione prywatne sesje zakupowe.

Zapraszamy serdecznie i polecamy,
Wioletta i Marcin






BARDZO SŁABY WARSAW FASHION WEEKEND – RELACJA



Właśnie zakończyła się kolejna edycja imprezy reklamowanej przez organizatorów jako najmodniejszy weekend w Polsce. W dniach 4-6 października w hali Expo XXI w Warszawie polsko – szwajcarscy projektanci zaprezentowali publiczności swój punkt widzenia na to co modne. W tygodniu opiszemy to co się działo na wybiegu wraz z naszymi komentarzami i opiniami, a dzisiaj tytułem wstępu opis tego co działo się dookoła. 

Zacznijmy od spraw organizacyjnych. Jak zawsze dla tej lokalizacji bez względu na rodzaj targów koszmarem jest dojazd i niemożność zaparkowania samochodu. To samo w sobie zniechęca część osób chcących odwiedzić imprezę, szczególnie, że komunikacja publiczna nie jest w okolicy sprzyjającą alternatywą. Za skandaliczne można uznać zaniedbanie organizatorów w zakresie zabezpieczenia targów w gotówkę. Już w piątkowy wieczór bankomat obsługujący teren expo wyczerpał swoje zasoby i już do końca weekendu nie został uzupełniony, przez co wielu potencjalnych klientów strefy zakupowej zostało zmuszonych do rezygnacji z zakupów, co bezpośrednio uderzyło w kieszenie wystawców. W mediach patronackich nie przebiła się informacja (celowo, czy nie – trudno ocenić), o tym że w sobotę i niedzielę strefa zakupów nie jest biletowana, co z pewnością miało wpływ na słabą frekwencję.

O tym, że ilość odwiedzających była mizerna świadczą chociażby pokazy. W sobotę i niedzielę problemem było zapełnienie miejsc siedzących podczas pokazów, przez co organizator sięgał po pomoc wolontariuszy, który łatali dziury. Próżno też było szukać kolejek chętnych do oglądania pokazów, co miało miejsce na poprzednich edycjach. Stąd wiele pustych miejsc wcześniej rezerwowanych na szybko przed pokazem było zapełnianych przypadkowymi osobami. Wyjątkiem był pokaz Muses, gdzie organizator pokazał miejsce w szeregu chętnym obejrzeć fantazje  tekstylne Nataszy Urbańskiej, trzymając wszystkich bez informacji prawie 20 minut przed wejściem i opóźniając pokaz o kolejne 15 minut.  



.

Największą gwiazdą Warsaw Fashion Weekend była Natasza Urbańska. Na foto oblegana przez fotoreporterów przed pokazem Violi Śpiechowicz.



Bardzo znaczącą grupę odwiedzających Warsaw Fashion Weekend stanowili przerysowani i zmanierowani nastolatkowie, których trzecia część postanowiła wyróżnić się biżuterią wystającą z nosa zakończoną dwoma kulkami, rzadziej zaokrągloną w całości. Wyglądało to dość komicznie i sztucznie, zważywszy na to, że ulica nie odzwierciedla takiego trendu. Młodzież wydawała się być całkowicie oddana sobie, w zasadzie zainteresowanie ofertą wystawców skupiało się na stoisku StaffbyMaff, gdzie oprócz zakupów modne było branie ubrań do przymierzalni i tam lub przed nią robienie zdjęć, które później świetnie sprawdzą się na blogu lub innym profilu. 

Słaba frekwencja, która raziła po oczach w trakcie pokazów odbiła się też na strefie zakupów. Wystawcy swoje niezadowolenie wyrazili dość dosadnie, już wczesnym niedzielnym popołudniem opuszczając stoiska. Nawet tak promowane stoisko Łukasza Jemioła zakończyło swoją działalność wcześniej, nie dając się poznać gościom dwóch ostatnich pokazów. Brakowało zdecydowanie ludzi tak po prostu zainteresowanych modą. Być może wynikało to ze słabej promocji imprezy, kiepsko skomunikowanego miejsca (choć przy wielu innych targach to nie przeszkadza) lub po prostu słabego doboru wystawców, którzy dla bywalców wszelkiego rodzaju targów modowych są już nudni, powtarzalni. Osobiście odwiedzamy bardzo dużo takich imprez i przyznać trzeba, że od długiego już czasu dominująca oferta to wszelkiego rodzaju szare bawełniaki i żaden z młodych projektantów nie ma odwagi wybić się z tego oklepanego już trendu. Jest po prostu smutno i szaro i aż prosi się o coś łamiącego ten schemat. Niestety pokazy projektantów z Polski, którzy zasłużyli sobie na wybieg nie wróżą szybkiej zmiany, ale o tym już w szczegółowej relacji z poszczególnych dni targów. 

Podsumowując podsumowanie nie była to udana edycja Warsaw Fashion Weekend. Można się wręcz pokusić, że klapa. Dobór pokazów i nazwisk słaby (jedna Viola nie ratuje tego wrażenia), co przełożyło się na kolekcje raczej odtwórcze niż kreatywne. Słabe wykorzystanie partnera ze Szwajcarii, bo mimo że kraj ten nie jest kojarzony z wielką modą, można było zaobserwować próbę przełamania standardu i klasyki w ciekawych projektach. Jakoś mało tego jednak było. O miernocie w ofercie pokazów świadczyć może fakt, że gwiazdą dnia i kończącym trzydniową imprezę był projekt współtworzony przez Urbańską, który w zestawieniu z kończącym wiosenną edycję show Natashy Pavluchenko był słabą próbą zrobienia dobrego wrażenia do dość przeciętnej kolekcji.

Nam się nie podobały te trzy dni.
Wioletta i Marcin

środa, 2 października 2013

Londyn – wielka moda - zakupy vintage i second hand.



Niedawno opisywaliśmy dla Was pomysł na jednodniowe szaleństwo zakupowe w Berlinie. To początek naszych podróży po stolicach mody w Europie. We wrześniu udało się nam dotrzeć do Londynu i Mediolanu, gdzie sprawdziliśmy mnóstwo dobrych adresów na zakupy alternatywne. Dzisiaj opiszemy to co udało się nam zobaczyć w Londynie, a relację z Mediolanu zamieścimy za chwil kilka. 



W 2011 roku Londyn został okrzyknięty w mediach światową stolicą mody, spychając z pierwszego miejsca podium Nowy Jork. Brytyjczycy mogą pochwalić się mnóstwem światowej sławy projektantów i domów mody, które wyznaczają trendy, mają swoją historię i stają się obiektem pożądania dla kobiet i mężczyzn z całego świata. Wystarczy wspomnieć takie marki i nazwiska jak Burberry, Alexander McQueen, Vivienne Westwood, Stella McCartney, Aquascutum, John Galliano czy Pringle of Scotland. Pięknie jest … Burberry i Aquascutum to przede wszystkim znana na całym świecie kratka w każdym wydaniu. Stella McCartney to młoda gwiazda brytyjskiej sceny modowej, która ubiera największą ilość celebrytów na świecie. Ma też własną kolekcję ubrań sportowych, która powstała we współpracy z firmą Adidas. John, Vivienne i Alexander to już klasyka, której omawiać nie trzeba.

Czy jednak każdy może pozwolić sobie na umieszczenie w swojej szafie choć po sztuce odzieży z wyżej wymienionych marek ? Okazuje się, że tak … do tego nie trzeba mieć bardzo głębokiego portfela i karty kredytowej z wielkim limitem na koncie ;-) Jak to możliwe ? O tym w dalszej części tekstu. Polecieliśmy do Londynu w trakcie trwania London Fashion Week. Wydawało się nam, że jako znani blogerzy z Polski bez problemu dostaniemy wejściówki do pokazowej strefy VIP. Okazało się, że jednak w Anglii jeszcze nie jesteśmy tacy znani więc musieliśmy obejść się smakiem…trudno, może za rok ;-) Ale już tak całkiem serio … oczywiście do Londynu najszybciej i najtaniej dostać się z Polski samolotem. Wizz i Ryan co chwilę serwują promocje, gdzie bilety z odpowiednim wyprzedzeniem możemy kupić za 150 – 200 zł w dwie strony. Istnieje nawet opcja wylotu z Warszawy wczesnym rankiem i powrotu późnym wieczorem, co daje możliwość uniknięcia noclegu. 


Po dotarciu do centrum komunikacyjnego jakim jest dworzec Victoria zaczynamy naszą wycieczkę. Od razu warto zaznaczyć, że kupujemy bilet jednodniowy, ponieważ pojedyncze przejazdy londyńskim metrem dokonają szybkiego drenażu naszych kieszeni i na zakupy niewiele zostanie. I kto mówi, że komunikacja miejska w Warszawie jest droga ?

Podstawą tanich zakupów w Londynie są wszelkiego rodzaju Charity Shopy, Second Handy oraz Vintage Shopy. Te pierwsze zawsze powiązane są z jakąś fundacją, która wspiera poprzez taką działalność różne szczytne cele. To w zasadzie wyklucza możliwość targowania się o ostateczną cenę. Charity Shopy możemy podzielić w zasadzie na dwie kategorie – popularne i luksusowe. W tych pierwszych musimy się sporo naszukać, aby znaleźć coś ekskluzywnego i do tego w dobrej cenie. W luksusowych mamy podane wszystko na tacy – raj dla Fashionistów. Najlepsze światowe i brytyjskie marki odzieżowe, wszystko w świetnym stanie i w cenach o wiele niższych niż w normalnych butikach. Wynika to z tego, że w zamożnych dzielnicach Londynu ludzie chętnie wspierają fundacje swoimi ubraniami przy okazji odświeżając swoje garderoby. Eleganckich i zamożnych kobiet w Londynie jest  mnóstwo - gdyby tylko podliczyć żony i partnerki wszystkich piłkarzy londyńskich klubów grających w Premier League wyjdzie koło setki ;-)

Dzielnice Londynu, do których warto się wybrać to Chelsea, Marylebone, Notting Hill, Bloomsbury i Westminster. Zacznijmy od tej ostatniej. Znajduje się w pobliżu dworca Victoria, więc wystarczy udać się kilkaset metrów w stronę Tamizy w szereg uliczek pomiędzy Vauxhall Bridge Road a Belgrave Road. Przechadzając się wśród niezliczonej ilości kawiarni, knajpek i sklepów trafimy do słynnego w Londynie RetroMania High Fashion zlokalizowanego na końcu Upper Tachbrook. A tam … same cuda ! Niepowtarzalna okazja do podróżowania w przeszłość światowej mody. Już sama możliwość obejrzenia pojedynczych wyselekcjonowanych egzemplarzy kostiumów, sukienek, żakietów czy spódnic z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i często wcześniejszych daje wiele przyjemności i utwierdza w przekonaniu, że moda jest jak bumerang. Smaczku dodaje fakt, że często są to kreacje spod znakomitych marek, które zapisały się w historii światowej mody i trwają do dzisiaj kreując trendy na kolejne lata. Możemy przekonać się, że te współczesne kreacje niejednokrotnie inspirowane są przeszłością, którą w takim miejscu jak RetroMania możemy poznać. Co ważne, mając do dyspozycji 70 – 150 funtów możemy stać się posiadaczami takich perełek, choć widzieliśmy też egzemplarze w cenach wyższych. Ceny zależne są od „rangi” danego projektanta, materiałów i oczywiście jakości. Jest też dział wyprzedażowy oraz pokaźna kolekcja vintage z gatunku „no name” w bardzo przystępnych cenach zaczynających się od 5 funtów. Warto przejść się po innych uliczkach by odkryć jeszcze kilka sklepów Charity, w tym jeden wyspecjalizowany w ubrankach dla najmłodszych.

Na Marylebone po buty i torebki Jimmy Choo. Najprościej dotrzemy metrem Jubilee i Central wysiadając na stacji Bond Street. Ręcznie robione buty spod marki Jimmy Choo znane są na całym świecie i zdecydowanie są synonimem wygody i luksusu. Ceny nowych butów rozpoczynają się od 2000 zł i końcowa granica wydaje się być horyzontem naszej wyobraźni. Z pomocą przychodzą sklepy fundacyjne zlokalizowane pomiędzy George a Paddington St. W zasadzie każdy z nich pozwala nam stać się posiadaczem pary takich butów za 20 – 30 % wartości butikowej. Starannie wyselekcjonowane i przede wszystkim estetyczne, nie noszące śladów użytkowania. Oprócz marki Choo znajdziemy oczywiście cały przekrój kolekcji innych projektantów, których znamy z serialu Seks w wielkim mieście i z ekskluzywnych magazynów modowych. Jak wybrać sklep fundacyjny, aby spełniał nasze oczekiwania ? Jest kilka popularnych sieci sklepów w zakamarkach londyńskich ulic. Do najpopularniejszych i najczęściej spotykanych zaliczyć możemy Oxfam, Fara, Trinity Hospice, Octavia czy British Red Cross. Odwiedzając kilka z nich od razu dostrzeżemy różnice w doborze asortymentu i grupie docelowej klientów. Przykładowo Oxfam jest w naszej opinii najbardziej luksusowy i poukładany. Wnętrza są przyjemnie zaaranżowane, jest dużo przestrzeni, personel wykwalifikowany i znający się na rzeczy, a oferta mocno sprofilowana na luksusowe marki. Oczywiście w różnych dzielnicach Londynu inaczej to wygląda, ale uśredniając jest jak powyżej. Fara dla odmiany jest pochodną klasycznego second handu, z tą różnicą w porównaniu do Polskich sklepów, że estetyka tych sklepów jest na dużo wyższym poziomie. Znajdziemy tam więc popularne marki sieciowe, ale jak zawsze w każdym tego typu sklepie zdarzają się perełki. Jeżeli już taką znajdziemy zapłacimy na pewno mniej niż w Oxfamie. 



Wracając do stacji metra Bond St. Warto zajrzeć do kultowego outletu Browns przy South Molton 24/27 (uliczka tuż za stacją metra). Znajdziemy tam końcówki kolekcji największych domów mody i najbardziej znanych projektantów w bardzo atrakcyjnych cenach, niższych przy wyprzedażach nawet o 80% niż ceny butikowe. Warto przygotować się na wydatek rzędu kilkuset funtów, ale rzeczywiście ubrania, które tam znajdziemy warte są poświęcenia. Ostatnim odkrytym przez nas zakamarkiem zakupowym jest okolica stacji metra Goodge St. gdzie mamy jeden genialny komis vintage Bang Bang Exchange i trzy Charity Shop. Jest tam m.in. Oxfam, gdzie oprócz ubrań znajdziemy też pokaźną kolekcję książek, płyt i różnych gadżetów do domu. Każdy ze sklepów zachwyci nas dużym wyborem kolekcji, ale Bang Bang z pewnością się wyróżnia stanowiąc dużą konkurencję dla opisywanej wcześniej RetroManii. W naszej opinii ma lepszą ofertę, mimo że jest mniej popularny – a może właśnie dlatego. 



Krótko podsumowując Londyn z pewnością jest rajem dla poszukiwaczy odzieżowych skarbów. Oczywiście koszty poszukiwań są sporo wyższe niż w Polsce, ale oferta jest nieporównywalnie jakościowo lepsza. Przede wszystkim świadomość marek londyńczyków jest dużo wyższa, stąd staranna selekcja ubrań i ich odpowiednia wycena (w każdym polskim second handzie takie marki jak Aquascutum czy Pringle of Scotland pozostaną w zasadzie niezauważone przez personel robiący wyceny ubrań do sprzedaży). 



Z drugiej jednak strony mamy pewność, że są to ubrania oryginalne (nie ma tam podróbek zalewających polskie sklepy SH, jak Ralph Lauren czy Tommy Hilfiger, których 80% to pamiątki po wakacjach w Turcji czy Bułgarii) i bardzo wysokiej jakości. Za to trzeba odpowiednio więcej zapłacić, mając jednak tą świadomość, że nawet cena 100 funtów stanowi często 10% wartości cen butikowych. Ze swojej strony serdecznie polecamy taki spacer po Londynie, który dla fanów wielkiej mody z pewnością będzie świetną alternatywną atrakcją turystyczną z okazją do uzupełnienia swojej szafy w coś naprawdę wyjątkowego.

Jeżeli temat interesuje Was w dużo szerszym zakresie polecamy wyjątkową książkę - przewodnik po Londynie i jego wyjątkowych miejscach związanych z tematem vintage.


Wioletta i Marcin

wtorek, 1 października 2013

Fashioncode. An online store. The Boutique. na Warsaw Fashion Weekend.

Witajcie drodzy,

Już w ten weekend rusza kolejna edycja jednej z największych imprez modowych w Polsce. Tym razem powinny być cieplej niż na wiosennej edycji, ponieważ WFW przenosi się z murów Soho Factory do nowoczesnego centrum wystawienniczego Expo. Tam bez opłat będzie dostępna dla wszystkich chętnych strefa showroom, pokazy natomiast są już biletowane. Tym razem gościem specjalnym będzie Szwajcaria, która zaprezentuje swoich projektantów. Jesteśmy bardzo ciekawi pokazów, ponieważ ten kraj nie jest taki oczywisty, jeżeli chodzi o wkład w rozwój świata fashion jak chociażby Włochy, które gościły na wiosnę. Oczywiście przygotujemy dla Was relację z tych trzech dni pełnych emocji..



Wśród wystawców w strefie showroom zaprezentuje się m.in. butik Fashioncode, który po raz pierwszy będzie miał okazję pojawić się na imprezie tej rangi. Będzie to jedyne stoisko w strefie showroom, gdzie będzie można zobaczyć i kupić ubrania największych i najbardziej cenionych na świecie projektantów i domów mody. Wszystko w bardzo atrakcyjnych specjalnie przygotowanych cenach. Na stoisku Fashioncode będzie oczywiście okazja spotkać się bezpośrednio z nami, co będzie dla nas duża przyjemnością.

Zapraszamy już dzisiaj bardzo serdecznie !
Wioletta & Marcin