Fashioncode + Harper`s Bazaar = udane zakupy !
Najnowszy numer Harpersa już w kioskach i w sklepie Fashioncode.pl. Do
każdego zamówienia na kwotę minimum 100zł (bez kosztów wysyłki) sklep Fashioncode dołączy wrześniowy numer Harper`s Bazaar.
Polecamy,
MiW
czwartek, 22 sierpnia 2013
środa, 21 sierpnia 2013
Berlin w weekend ? – zobacz modę na pchli targ !
Berlin ze względu na swoją
bliskość od granicy jest miejscem bardzo częstych wycieczek turystycznych. To
nie powinno dziwić, ponieważ jest to miasto piękne, dostojne, nowoczesne,
otwarte i oferujące mnóstwo atrakcji dla każdego. My przynajmniej nie wyobrażamy
sobie, by ktokolwiek mógłby w Berlinie się nudzić. Jeżeli jedziesz tam pierwszy
raz na dwa - trzy dni to w zasadzie możesz sobie odpuścić czytanie dalszej
części :-)
Nie wystarczy czasu. Jeżeli jednak to kolejna wizyta w stolicy Niemiec i
szukasz inspiracji ? Zapraszamy !
To był nasz jeden w wielu wypadów
do zachodnich sąsiadów i właśnie nastąpił ten moment. Wszystko co związane z
top 10 „musisz zobaczyć” zaliczone i chcielibyśmy coś więcej. Wiodącym tematem
miała być moda, ale nie ta z galerii handlowych lecz uliczna. Kiedyś
słyszeliśmy, że Berlin słynie z pchlich targów, że jest jeden największy i
kilka mniejszych. Poszukaliśmy trochę w internecie i okazało się, że w zasadzie
każda dzielnica ma swoje niedzielne święto wyprzedaży. Tak, tak … to pierwsza ważna
informacja. Jeżeli chcesz zobaczyć całą różnorodność koniecznie zaplanuj
wycieczkę na niedzielę. My wybraliśmy po opisach trzy miejsca + na jedno
trafiliśmy przypadkiem. Berlin posiada doskonałą infrastrukturę komunikacyjną,
więc lepiej samochód zostawić na obrzeżach, tym bardziej jeżeli nie posiadasz
specjalnej etykietki ekologicznej Umwelt Zone uprawniającej do wjazdu do
centrum miasta. My wjeżdżając od strony
Szczecina najwygodniej mieliśmy dojechać do końcowej stacji metra Pankov. Ze
znalezieniem miejsca parkingowego nie było żadnych problemów. Stamtąd do metra
i już po chwili jesteśmy na stacji metra Eberswalder, skąd dzieli nas zaledwie
kilkaset metrów od stadionu przy Mauerparku. Po jego lewej stronie znajduje się
pierwszy tego dnia pchli targ – największy, najpopularniejszy i najbardziej
znany – Flohmarkt am Mauerpark. Dochodząc przez błonia stadionu do terenu
targowiska z daleka można wyczuć unoszącą się mieszankę zapachów grillowanych
wurstów i przysmaków kuchni wschodu. To jeden z elementów tego miejsca. Pozwala
to jednak zjeść coś na szybko niewielkim kosztem za 3 – 7 euro. Piwo pod
chmurką to wydatek 3 euro. Do tego profesjonalnie nagłośniony amatorski zespół
muzyczny, ktoś tańczy, inny się opala. Wchodzimy …
Największy pchli targ Berlina
poprzecinany jest szeregiem uliczek, po których niejako z prądem idących
poruszamy się po całym terenie. Oczywiście jak w każdym tego typu miejscu
torebki warto trzymać blisko i z uwagą. Nas najbardziej interesowały ubrania.
Nie te od tureckich handlarzy, ale to od berlińczyków – wyjęte z domowych szaf,
wyszukane u dziadków, zbierane na potrzeby fundacji i co tam jeszcze kto
wymyśli. Na początek trafiliśmy na stoiska, które znane są każdemu, kto bywa na
warszawskim Kole. Ubrania wyłożone na ladzie oraz ile wejdzie wywieszone na
wieszaku. Dominuje moda ze znanych sieciówek odzieżowych: H&M, C&A,
Orsay, New Yorker, Street One, Pimkie, Zara, itp. Ceny przystępne lub nawet
niższe niż w Warszawie, zaczynające się od 50 centów (wyprzedaże w kartonach
pod stołami) do poziomu 5 – 10 euro za sztukę. Nie ma sprzedaży na wagę.
Idziemy dalej szukając czegoś oryginalnego i po chwili mamy. Kilka stoisk
całkowicie wypełnionych vintage i retro torebkami ze skóry i materiałów
skóropodobnych. Mamy wrażenie, że przenosimy się do magazynu który zapomniany
przez dziesięciolecia właśnie został otwarty. Obok jeszcze jedno stoisko, tym
razem ze skórzanymi torbami na ramię na jedną lub dwie klamry. Raj dla
poszukujących inspiracji w stylu retro. Wszystkie w bardzo dobrym stanie,
oczywiście naznaczone upływającym czasem. Takich perełek znajdziemy po drodze
jeszcze kilka. Z całą pewnością zaskakuje duża ilość stoisk z butami, gdzie
czasem można znaleźć firmy z wysokiej półki modowej. Niestety, sprzedawcy także
się znają, więc próżno szukać prawdziwej okazji. Mimo wszystko ceny wahające
się między 50 a 200 Euro nikogo nie dziwią, mając na uwadze jakie ceny zapłacić
trzeba w firmowym sklepie. Buty oczywiście w jakości sklepowej lub do niej
zbliżonej, bez śladów użytkowania. Poza ubraniami na Mauerparku znajdziemy
chyba wszystko J.
Przekrój oferty jest tak szeroki, że nie sposób wymienić, ale z całą pewnością każdy
amator zakupów second hand znajdzie coś dla siebie. To co nas rozczarowało to
brak ciuchów z rodzaju high fashion. Spodziewaliśmy się znaleźć gdzieś ofertę
włoskich lub francuskich projektantów, a najlepsze marki które widzieliśmy to Escada, Hugo Boss i
Moschino.
Po odwiedzeniu Flohmarktu
poszliśmy z powrotem do metra, z przystankiem na picie, ponieważ termometry
wskazują +28 stopni. Wiolka jest fanem Karlsberga Mixery Beer+Cola+X, ja
natomiast mam nadzieję, że kiedyś na polskie półki trafi MezzoMix – produkt
Coca Coli – Cola +pomarańcza. Pycha ! Przejeżdżamy na stację Frankfurter Tor by
po chwili znaleźć się na Flohmarkt am Boxhagener Platz. Wcześniej idziemy
uliczkami Simon-Dach, Grunberger i Krossener gdzie mamy zatrzęsienie knajp,
barów, kawiarni z całą fuzją smaków i zapachów. Można przyzwoicie się najeść w
cenie od 7 do 30 Euro za osobę, w zależności na co ma się ochotę. Plac Boxhagener,
na którym znajduje się kolejny pchli targ sam w sobie ma coś tajemniczego. Nie
wiemy co to jest, ale …dookoła rozstawione są stoiska z rękodziełem, wyrobami
artystów, ubraniami młodych projektantów, rupieciami różnej maści oraz
oczywiście z ubraniami z drugiej ręki. Na początku oferta odzieżowa była
podobna do tej z Mauerpark, ale w końcu na jednym boku placu znaleźliśmy
stoiska, jakich byliśmy od początku dnia ciekawi. Moda z Paryża i Mediolanu w
centrum Berlina. Oczywiście oferta w porównaniu z tym co oferuje paryski Marche
de Saint-Ouen skromniutka, ale to chyba jedyne miejsce w odległości do 500 km
od Warszawy, gdzie można kupić żakiet od Chanel za niecałe 500 euro (pewnie coś
by się utargowało). Były też perełki od Valentino, Balenciagi czy Bottega
Veneta. Ceny niewielkie, jak porówna się do tych sklepowych – od 70 do 250
Euro. Na końcu rynku pożegnał nas mini recital anonimowego dla nas artysty,
choć trzeba przyznać, że skupił wokół siebie kilkunastoosobową publiczność.
Poszliśmy w kierunku stacji metra
Warschauer Str. skąd chcieliśmy dotrzeć na plac Moritz. Po drodze jednak ukazał
się naszym oczom sporych rozmiarów targ rozmaitości, umiejscowiony w
przestrzeni starych fabryk, czy magazynów z boku ulicy Revaler. Nadprogramowy
przystanek spowodował, że obejrzeliśmy go dość pobieżnie, choć i tak było
widać, że część wystawców zbierała się już do domu. Klimat targu wypełniała woń
z pobliskiej okazjonalnej knajpki, a wśród sprzedających dominowali Ci, chcący
pozbyć się nadmiaru ubrań ze swoich szaf. Dominowała moda pospolita znana z
popularnych sklepów sieciowych, więc nie zatrzymywaliśmy się na dłużej.
Wysiadamy z metra na Moritzplatz,
gdzie w pięknym ogrodzie mieści się Kreuzboerg Flowmarkt. W urokliwych
okolicznościach przyrody rozłożone są mniejsze i większe stoiska. Od razu rzuca
się w oczy wyjątkowość i kameralność miejsca. Duża oferta rękodzieła, sporo
małych stoisk z odzieżą second hand (tutaj rzeczywiście ludzie wyprzedają swoje
szafy, nie ma stoisk komercyjnych), piknikowa atmosfera dopełniana muzyką na żywo
z małej sceny w środku ogrodu. Nas interesowały przede wszystkim ubrania.
Charakter tego miejsca niejako sam w sobie jest chill out`owy i vintage`owy i
tak też wygląda oferta odzieżowa. Próżno tutaj szukać ekstrawaganckich kreacji,
czy pstrokatych kolorów. Jeżeli ktoś szuka jednak czego „bezimiennego”, ale
oryginalnego i z innej epoki to z pewnością znajdzie tutaj coś dla siebie.
Zdecydowanie fajne miejsce do spędzenia miłej chwili czasu, nie tylko na
zakupach.
Czas wracać do centrum, by
wczesnym wieczorem wrócić do „bazy” wypadowej w Szczecinie. To nasz pomysł na
Berlin, inny niż klasyczny szlak turystyczny, ale mamy nadzieję, że
zachęciliśmy Was do poznania innego oblicza tego pięknego miasta. Niemcy
również mają swój udział w kreowaniu trendów modowych, choć popularna jest
opinia, że nie potrafią się ubierać. Ulice Berlina zdają się zaprzeczać tej
teorii, a to co oferują berlińskie pchlaki tylko to potwierdza. Oczywiście
zawsze można odwiedzić przy okazji salony największych niemieckich marek
odzieżowych takich jak Karl Lagerfeld, Escada, Jil Sander czy Joop. Ale to już
z zupełnie innym portfelem ;-)
Jeżeli interesuje Was vintage i wybieracie się do Berlina, to polecamy Wam świetną książkę - przewodnik po Berlinie i jego wyjątkowych miejscach:
Można ją kupić tutaj: http://www.fashioncode.pl/pl/albumy-i-ksiazki-o-modzie-fashioncode/1936-secondhand-vintage-berlin-przewodnik-poradnik.html
Jeżeli interesuje Was vintage i wybieracie się do Berlina, to polecamy Wam świetną książkę - przewodnik po Berlinie i jego wyjątkowych miejscach:
Można ją kupić tutaj: http://www.fashioncode.pl/pl/albumy-i-ksiazki-o-modzie-fashioncode/1936-secondhand-vintage-berlin-przewodnik-poradnik.html
Pozdrawiamy,
Wioletta i Marcin
wtorek, 13 sierpnia 2013
Paryski szyk - czyli jak zbliżyć się do ideałów. Książka dla Fashionistek !
”Nie
trzeba się urodzić w Paryżu, żeby mieć paryski szyk (...)” - w ten sposób była
francuska modelka, Ines de la Fressange, wprowadza swojego czytelnika w sekrety
stylu paryżanek. Na początek zapoznaje czytelników z podstawowymi zasadami
komponowania stroju, następnie dodatków, w końcu całej szafy. Podpowiada, jak
przy pomocy zaledwie kilku elementów złożyć strój na każdą okazję i w każdym
wieku. Dzięki jej prostym wskazówkom świat mody staje się nagle mniej straszny
niż go malują i z pewnością każda kobieta będzie wdzięczna autorce za rady.
W czym
tkwi tajemnica stylu życia i ubierania Paryżanek, co mają takiego czego nie ma
w innej stolicy? Otóż ponoć nic. Jak to możliwe? Autorka twierdzi, że każda
kobieta może ubierać się jak paryżanka i wcale nie trzeba urodzić się w stolicy
Francji, aby posiąść tajniki stylu jej mieszkanek. Ten styl to podejście do życia, to
stan umysłu. Paryżanka bawi się modą, traktuje ją z przymrużeniem oka, ale
trzyma się pewnych złotych zasad. Najważniejszą z nich jest wyczucie pozwalające mieszać style i
marki. Nie kupować gotowych zestawów tylko bawić się różnymi częściami
garderoby miksując je wg uznania. Kluczem do sukcesu jest świadomość własnej
sylwetki, prostota kroju i umiar w dodatkach.
Pomyślicie...łatwo powiedzieć. ale jak to zastosować w swojej garderobie ? Ines tu również przychodzi z pomocą, wskazując
na kilka podstawowych elementów stroju, które powinny znaleźć się w szafie
każdej kobiety aspirującej do ubierania się w paryskim stylu. A w dalszej części - jak je
komponować, jak dobrać torebkę czy buty i jeszcze makijaż oraz fryzura. A wszystko
okraszone dodatkowo zdjęciami z ulubionych sklepów, knajpek i barów stolicy
Francji. Nic tylko zabrać się za porządki w szafie, a póżniej wyruszyć do Paryża
śladami słynnej modelki, Chanel i Jeana Paula Gaultiera.
Książka jest ekskluzywnie, szykownie wydana: świetna okładka, bardzo dobry papier, genialne rysunki podobne do tych z książki o Mikołajku, a także mnóstwo zdjęć
pachnących klimatem spod Wieży Eiffla. Dzięki temu wydanie zachwyca od
pierwszego spojrzenia. Lektura obowiązkowa dla każdej Fashionistki. Polecam!
Wioletta
Tytuł książki: Paryski Szyk
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Ilość stron: 240
Cena okładkowa: 69,90 zł.
Format: 128 x 197
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Ilość stron: 240
Cena okładkowa: 69,90 zł.
Format: 128 x 197
Subskrybuj:
Posty (Atom)