niedziela, 12 maja 2013

VINTAGE MARKET vol.2 za nami...

No i po imprezie...

Tak jak wcześniej wspominaliśmy, to druga edycja tego wydarzenia. Dla nas to pierwsza wizyta w przestrzeni klubu Jerozolima. Łał ... industrialne, ponure, tajemnicze wnętrza robią wrażenie - widzieliśmy po odwiedzających, że dość skrajne, od zachwytu po odrazę. Spokojnie można nakręcić tam mroczny film lub teledysk, bez specjalnej ku temu aranżacji. Dla nas bomba - dosłownie :-) Nad stoiskiem Fashioncode wisiał pokaźnych rozmiarów...no właśnie nie wiemy co, ponieważ się nie znamy - pocisk, bomba, rakieta. Bez względu na to co to było, z pewnością dodaje do klimatu klubu kolejny intrygujący element grozy. Na imprezę zgłosiło się ponad 40 wystawców, którzy mieli prezentować swoją ofertę na dwóch poziomach Jerozolimy. Część nie dojechała przeczuwając chyba słabą frekwencję wśród potencjalnych kupujących. Organizatorzy chwalą się, że pierwszą edycję odwiedziło ponad półtora tysiąca klientów. Dzisiaj było ich z pewnością o połowę mniej. Rozmawialiśmy z wieloma wystawcami i żaden z nich nie był zadowolony z poświęconego czasu na udział w targach, w szczególności Ci, którzy przyjechali w dalszych regionów Polski. 

Słów kilka w temacie oferty na stoiskach. Oczywiście dominował styl vintage i second hand. Dodatkowo wśród wystawców pojawili się młodzi projektanci odzieży oraz wytwórcy biżuterii hand made. Każdy starał się prezentować swój styl i punkt widzenia na to co modne i użytkowe. Hopla zaprezentowała bardzo szeroki asortyment SH i vintage, gdzie można było wyszukać wiele ciekawych perełek. Matrioszka, która cieszy się dużą popularnością wśród warszawskich poszukiwaczy skarbów modowych, przywiozła nawet swój potykacz, który przed wejściem na Alejach Jerozolimskich zapraszał przechodniów do czeluści klubowych. Fashioncode przygotowało dużą dawkę mody od największych projektantów i marek odzieżowych, a krakowskie Sonho kusiło atrakcyjnymi cenami na wyjątkowe egzemplarze z popularnych sieciówek. Dla każdego coś miłego :-) 

Całość imprezy dopełniała dobrze dobrana na tą okoliczność muzyka, która w odmiennych zestawach umilała czas sprzedającym i kupujących na obydwu poziomach klubu Jerozolima. Podsumowując, można powiedzieć, że Vintage Market ma potencjał i może stać się ważnym wydarzeniem w  kalendarzu takich imprez. Organizator powinien jednak wyciągnąć wnioski, co do przyczyn, które spowodowały, że osób odwiedzających targi było tak mało. Z dużą przyjemnością odwiedzimy trzecią edycję VM, żeby przekonać się, że londyński Brick Lane jest możliwy choć w pigułce do zaadaptowania w przestrzeni miejskiej naszej stolicy.

Pozdrawiamy,
Wioletta i Marcin







2 komentarze:

  1. A można w takich miejscach znaleźć też jakieś świetne buty? Szukam czegoś w stylu takich butów https://butymodne.pl/meskie-ax-boxing-c532.p267.html więc może też warto i za takimi miejscami się rozejrzeć. Niestety jednak o żadnych takich wydarzeniach w swojej okolicy nie słyszałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. na pewno sporo skarbów można tam znależć! ja czaję się na takie vintagowe dodatki oraz kapelusz od Sterkowskiego uwielbiam klimat lat 50 :D

    OdpowiedzUsuń