Niedawno opisywaliśmy dla Was
pomysł na jednodniowe szaleństwo zakupowe w Berlinie. To początek naszych
podróży po stolicach mody w Europie. We wrześniu udało się nam dotrzeć do
Londynu i Mediolanu, gdzie sprawdziliśmy mnóstwo dobrych adresów na zakupy
alternatywne. Dzisiaj opiszemy to co udało się nam zobaczyć w Londynie, a
relację z Mediolanu zamieścimy za chwil kilka.
W 2011 roku Londyn został
okrzyknięty w mediach światową stolicą mody, spychając z pierwszego miejsca
podium Nowy Jork. Brytyjczycy mogą pochwalić się mnóstwem światowej sławy
projektantów i domów mody, które wyznaczają trendy, mają swoją historię i stają
się obiektem pożądania dla kobiet i mężczyzn z całego świata. Wystarczy
wspomnieć takie marki i nazwiska jak
Burberry, Alexander McQueen, Vivienne
Westwood, Stella McCartney, Aquascutum, John Galliano czy Pringle of Scotland.
Pięknie jest … Burberry i Aquascutum to przede wszystkim znana na całym świecie
kratka w każdym wydaniu. Stella McCartney to młoda gwiazda brytyjskiej sceny
modowej, która ubiera największą ilość celebrytów na świecie. Ma też własną
kolekcję ubrań sportowych, która powstała we współpracy z firmą Adidas. John,
Vivienne i Alexander to już klasyka, której omawiać nie trzeba.
Czy jednak każdy może pozwolić
sobie na umieszczenie w swojej szafie choć po sztuce odzieży z wyżej
wymienionych marek ? Okazuje się, że tak … do tego nie trzeba mieć bardzo
głębokiego portfela i karty kredytowej z wielkim limitem na koncie ;-) Jak to
możliwe ? O tym w dalszej części tekstu. Polecieliśmy do Londynu w trakcie trwania
London Fashion Week. Wydawało się nam, że jako znani blogerzy z Polski bez
problemu dostaniemy wejściówki do pokazowej strefy VIP. Okazało się, że jednak
w Anglii jeszcze nie jesteśmy tacy znani więc musieliśmy obejść się
smakiem…trudno, może za rok ;-) Ale już tak całkiem serio … oczywiście do
Londynu najszybciej i najtaniej dostać się z Polski samolotem. Wizz i Ryan co
chwilę serwują promocje, gdzie bilety z odpowiednim wyprzedzeniem możemy kupić
za 150 – 200 zł w dwie strony. Istnieje nawet opcja wylotu z Warszawy wczesnym
rankiem i powrotu późnym wieczorem, co daje możliwość uniknięcia noclegu.
Po
dotarciu do centrum komunikacyjnego jakim jest dworzec Victoria zaczynamy naszą
wycieczkę. Od razu warto zaznaczyć, że kupujemy bilet jednodniowy, ponieważ
pojedyncze przejazdy londyńskim metrem dokonają szybkiego drenażu naszych
kieszeni i na zakupy niewiele zostanie. I kto mówi, że komunikacja miejska w
Warszawie jest droga ?
Podstawą tanich zakupów w
Londynie są wszelkiego rodzaju Charity Shopy, Second Handy oraz Vintage Shopy.
Te pierwsze zawsze powiązane są z jakąś fundacją, która wspiera poprzez taką
działalność różne szczytne cele. To w zasadzie wyklucza możliwość targowania
się o ostateczną cenę. Charity Shopy możemy podzielić w zasadzie na dwie
kategorie – popularne i luksusowe. W tych pierwszych musimy się sporo naszukać,
aby znaleźć coś ekskluzywnego i do tego w dobrej cenie. W luksusowych mamy
podane wszystko na tacy –
raj dla Fashionistów. Najlepsze światowe i brytyjskie
marki odzieżowe, wszystko w świetnym stanie i w cenach o wiele niższych niż w
normalnych butikach. Wynika to z tego, że w zamożnych dzielnicach Londynu
ludzie chętnie wspierają fundacje swoimi ubraniami przy okazji odświeżając
swoje garderoby. Eleganckich i zamożnych kobiet w Londynie jest
mnóstwo - gdyby tylko podliczyć żony i
partnerki wszystkich piłkarzy londyńskich klubów grających w Premier League
wyjdzie koło setki ;-)
Dzielnice Londynu, do których
warto się wybrać to Chelsea, Marylebone, Notting Hill, Bloomsbury i
Westminster. Zacznijmy od tej ostatniej. Znajduje się w pobliżu dworca
Victoria, więc wystarczy udać się kilkaset metrów w stronę Tamizy w szereg
uliczek pomiędzy Vauxhall Bridge Road a Belgrave Road. Przechadzając się wśród
niezliczonej ilości kawiarni, knajpek i sklepów trafimy do słynnego w Londynie
RetroMania High Fashion zlokalizowanego na końcu Upper Tachbrook. A tam … same
cuda ! Niepowtarzalna okazja do podróżowania w przeszłość światowej mody. Już
sama możliwość obejrzenia pojedynczych wyselekcjonowanych egzemplarzy
kostiumów, sukienek, żakietów czy spódnic z lat sześćdziesiątych,
siedemdziesiątych i często wcześniejszych daje wiele przyjemności i utwierdza w
przekonaniu, że moda jest jak bumerang. Smaczku dodaje fakt, że często są to
kreacje spod znakomitych marek, które zapisały się w historii światowej mody i trwają
do dzisiaj kreując trendy na kolejne lata. Możemy przekonać się, że te
współczesne kreacje niejednokrotnie inspirowane są przeszłością, którą w takim
miejscu jak RetroMania możemy poznać. Co ważne, mając do dyspozycji 70 – 150
funtów możemy stać się posiadaczami takich perełek, choć widzieliśmy też
egzemplarze w cenach wyższych. Ceny zależne są od „rangi” danego projektanta, materiałów
i oczywiście jakości. Jest też dział wyprzedażowy oraz pokaźna kolekcja vintage
z gatunku „no name” w bardzo przystępnych cenach zaczynających się od 5 funtów.
Warto przejść się po innych uliczkach by odkryć jeszcze kilka sklepów Charity,
w tym jeden wyspecjalizowany w ubrankach dla najmłodszych.
Na Marylebone po buty i torebki
Jimmy Choo. Najprościej dotrzemy metrem Jubilee i Central wysiadając na stacji
Bond Street. Ręcznie robione buty spod marki Jimmy Choo znane są na całym
świecie i zdecydowanie są synonimem wygody i luksusu. Ceny nowych butów
rozpoczynają się od 2000 zł i końcowa granica wydaje się być horyzontem naszej
wyobraźni. Z pomocą przychodzą sklepy fundacyjne zlokalizowane pomiędzy George
a Paddington St. W zasadzie każdy z nich pozwala nam stać się posiadaczem pary
takich butów za 20 – 30 % wartości butikowej. Starannie wyselekcjonowane i
przede wszystkim estetyczne, nie noszące śladów użytkowania. Oprócz marki Choo
znajdziemy oczywiście cały przekrój kolekcji innych projektantów, których znamy
z serialu Seks w wielkim mieście i z ekskluzywnych magazynów modowych. Jak
wybrać sklep fundacyjny, aby spełniał nasze oczekiwania ? Jest kilka
popularnych sieci sklepów w zakamarkach londyńskich ulic. Do
najpopularniejszych i najczęściej spotykanych zaliczyć możemy Oxfam, Fara,
Trinity Hospice, Octavia czy British Red Cross. Odwiedzając kilka z nich od
razu dostrzeżemy różnice w doborze asortymentu i grupie docelowej klientów.
Przykładowo Oxfam jest w naszej opinii najbardziej luksusowy i poukładany.
Wnętrza są przyjemnie zaaranżowane, jest dużo przestrzeni, personel
wykwalifikowany i znający się na rzeczy, a oferta mocno sprofilowana na
luksusowe marki. Oczywiście w różnych dzielnicach Londynu inaczej to wygląda,
ale uśredniając jest jak powyżej. Fara dla odmiany jest pochodną klasycznego
second handu, z tą różnicą w porównaniu do Polskich sklepów, że estetyka tych
sklepów jest na dużo wyższym poziomie. Znajdziemy tam więc popularne marki
sieciowe, ale jak zawsze w każdym tego typu sklepie zdarzają się perełki.
Jeżeli już taką znajdziemy zapłacimy na pewno mniej niż w Oxfamie.
Wracając do stacji metra Bond St.
Warto zajrzeć do kultowego outletu Browns przy South Molton 24/27 (uliczka tuż
za stacją metra). Znajdziemy tam końcówki kolekcji największych domów mody i
najbardziej znanych projektantów w bardzo atrakcyjnych cenach, niższych przy
wyprzedażach nawet o 80% niż ceny butikowe. Warto przygotować się na wydatek
rzędu kilkuset funtów, ale rzeczywiście ubrania, które tam znajdziemy warte są
poświęcenia. Ostatnim odkrytym przez nas zakamarkiem zakupowym jest okolica
stacji metra Goodge St. gdzie mamy jeden genialny komis vintage Bang Bang
Exchange i trzy Charity Shop. Jest tam m.in. Oxfam, gdzie oprócz ubrań
znajdziemy też pokaźną kolekcję książek, płyt i różnych gadżetów do domu. Każdy
ze sklepów zachwyci nas dużym wyborem kolekcji, ale Bang Bang z pewnością się
wyróżnia stanowiąc dużą konkurencję dla opisywanej wcześniej RetroManii. W
naszej opinii ma lepszą ofertę, mimo że jest mniej popularny – a może właśnie
dlatego.
Krótko podsumowując Londyn z
pewnością jest rajem dla poszukiwaczy odzieżowych skarbów. Oczywiście koszty
poszukiwań są sporo wyższe niż w Polsce, ale oferta jest nieporównywalnie
jakościowo lepsza. Przede wszystkim świadomość marek londyńczyków jest dużo
wyższa, stąd staranna selekcja ubrań i ich odpowiednia wycena (w każdym polskim
second handzie takie marki jak Aquascutum czy Pringle of Scotland pozostaną w
zasadzie niezauważone przez personel robiący wyceny ubrań do sprzedaży).
Z
drugiej jednak strony mamy pewność, że są to ubrania oryginalne (nie ma tam
podróbek zalewających polskie sklepy SH, jak Ralph Lauren czy Tommy Hilfiger,
których 80% to pamiątki po wakacjach w Turcji czy Bułgarii) i bardzo wysokiej
jakości. Za to trzeba odpowiednio więcej zapłacić, mając jednak tą świadomość,
że nawet cena 100 funtów stanowi często 10% wartości cen butikowych. Ze swojej
strony serdecznie polecamy taki spacer po Londynie, który dla fanów wielkiej
mody z pewnością będzie świetną alternatywną atrakcją turystyczną z okazją do
uzupełnienia swojej szafy w coś naprawdę wyjątkowego.
Jeżeli temat interesuje Was w dużo szerszym zakresie polecamy wyjątkową książkę - przewodnik po Londynie i jego wyjątkowych miejscach związanych z tematem vintage.
Wioletta i Marcin