środa, 2 października 2013

Londyn – wielka moda - zakupy vintage i second hand.



Niedawno opisywaliśmy dla Was pomysł na jednodniowe szaleństwo zakupowe w Berlinie. To początek naszych podróży po stolicach mody w Europie. We wrześniu udało się nam dotrzeć do Londynu i Mediolanu, gdzie sprawdziliśmy mnóstwo dobrych adresów na zakupy alternatywne. Dzisiaj opiszemy to co udało się nam zobaczyć w Londynie, a relację z Mediolanu zamieścimy za chwil kilka. 



W 2011 roku Londyn został okrzyknięty w mediach światową stolicą mody, spychając z pierwszego miejsca podium Nowy Jork. Brytyjczycy mogą pochwalić się mnóstwem światowej sławy projektantów i domów mody, które wyznaczają trendy, mają swoją historię i stają się obiektem pożądania dla kobiet i mężczyzn z całego świata. Wystarczy wspomnieć takie marki i nazwiska jak Burberry, Alexander McQueen, Vivienne Westwood, Stella McCartney, Aquascutum, John Galliano czy Pringle of Scotland. Pięknie jest … Burberry i Aquascutum to przede wszystkim znana na całym świecie kratka w każdym wydaniu. Stella McCartney to młoda gwiazda brytyjskiej sceny modowej, która ubiera największą ilość celebrytów na świecie. Ma też własną kolekcję ubrań sportowych, która powstała we współpracy z firmą Adidas. John, Vivienne i Alexander to już klasyka, której omawiać nie trzeba.

Czy jednak każdy może pozwolić sobie na umieszczenie w swojej szafie choć po sztuce odzieży z wyżej wymienionych marek ? Okazuje się, że tak … do tego nie trzeba mieć bardzo głębokiego portfela i karty kredytowej z wielkim limitem na koncie ;-) Jak to możliwe ? O tym w dalszej części tekstu. Polecieliśmy do Londynu w trakcie trwania London Fashion Week. Wydawało się nam, że jako znani blogerzy z Polski bez problemu dostaniemy wejściówki do pokazowej strefy VIP. Okazało się, że jednak w Anglii jeszcze nie jesteśmy tacy znani więc musieliśmy obejść się smakiem…trudno, może za rok ;-) Ale już tak całkiem serio … oczywiście do Londynu najszybciej i najtaniej dostać się z Polski samolotem. Wizz i Ryan co chwilę serwują promocje, gdzie bilety z odpowiednim wyprzedzeniem możemy kupić za 150 – 200 zł w dwie strony. Istnieje nawet opcja wylotu z Warszawy wczesnym rankiem i powrotu późnym wieczorem, co daje możliwość uniknięcia noclegu. 


Po dotarciu do centrum komunikacyjnego jakim jest dworzec Victoria zaczynamy naszą wycieczkę. Od razu warto zaznaczyć, że kupujemy bilet jednodniowy, ponieważ pojedyncze przejazdy londyńskim metrem dokonają szybkiego drenażu naszych kieszeni i na zakupy niewiele zostanie. I kto mówi, że komunikacja miejska w Warszawie jest droga ?

Podstawą tanich zakupów w Londynie są wszelkiego rodzaju Charity Shopy, Second Handy oraz Vintage Shopy. Te pierwsze zawsze powiązane są z jakąś fundacją, która wspiera poprzez taką działalność różne szczytne cele. To w zasadzie wyklucza możliwość targowania się o ostateczną cenę. Charity Shopy możemy podzielić w zasadzie na dwie kategorie – popularne i luksusowe. W tych pierwszych musimy się sporo naszukać, aby znaleźć coś ekskluzywnego i do tego w dobrej cenie. W luksusowych mamy podane wszystko na tacy – raj dla Fashionistów. Najlepsze światowe i brytyjskie marki odzieżowe, wszystko w świetnym stanie i w cenach o wiele niższych niż w normalnych butikach. Wynika to z tego, że w zamożnych dzielnicach Londynu ludzie chętnie wspierają fundacje swoimi ubraniami przy okazji odświeżając swoje garderoby. Eleganckich i zamożnych kobiet w Londynie jest  mnóstwo - gdyby tylko podliczyć żony i partnerki wszystkich piłkarzy londyńskich klubów grających w Premier League wyjdzie koło setki ;-)

Dzielnice Londynu, do których warto się wybrać to Chelsea, Marylebone, Notting Hill, Bloomsbury i Westminster. Zacznijmy od tej ostatniej. Znajduje się w pobliżu dworca Victoria, więc wystarczy udać się kilkaset metrów w stronę Tamizy w szereg uliczek pomiędzy Vauxhall Bridge Road a Belgrave Road. Przechadzając się wśród niezliczonej ilości kawiarni, knajpek i sklepów trafimy do słynnego w Londynie RetroMania High Fashion zlokalizowanego na końcu Upper Tachbrook. A tam … same cuda ! Niepowtarzalna okazja do podróżowania w przeszłość światowej mody. Już sama możliwość obejrzenia pojedynczych wyselekcjonowanych egzemplarzy kostiumów, sukienek, żakietów czy spódnic z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i często wcześniejszych daje wiele przyjemności i utwierdza w przekonaniu, że moda jest jak bumerang. Smaczku dodaje fakt, że często są to kreacje spod znakomitych marek, które zapisały się w historii światowej mody i trwają do dzisiaj kreując trendy na kolejne lata. Możemy przekonać się, że te współczesne kreacje niejednokrotnie inspirowane są przeszłością, którą w takim miejscu jak RetroMania możemy poznać. Co ważne, mając do dyspozycji 70 – 150 funtów możemy stać się posiadaczami takich perełek, choć widzieliśmy też egzemplarze w cenach wyższych. Ceny zależne są od „rangi” danego projektanta, materiałów i oczywiście jakości. Jest też dział wyprzedażowy oraz pokaźna kolekcja vintage z gatunku „no name” w bardzo przystępnych cenach zaczynających się od 5 funtów. Warto przejść się po innych uliczkach by odkryć jeszcze kilka sklepów Charity, w tym jeden wyspecjalizowany w ubrankach dla najmłodszych.

Na Marylebone po buty i torebki Jimmy Choo. Najprościej dotrzemy metrem Jubilee i Central wysiadając na stacji Bond Street. Ręcznie robione buty spod marki Jimmy Choo znane są na całym świecie i zdecydowanie są synonimem wygody i luksusu. Ceny nowych butów rozpoczynają się od 2000 zł i końcowa granica wydaje się być horyzontem naszej wyobraźni. Z pomocą przychodzą sklepy fundacyjne zlokalizowane pomiędzy George a Paddington St. W zasadzie każdy z nich pozwala nam stać się posiadaczem pary takich butów za 20 – 30 % wartości butikowej. Starannie wyselekcjonowane i przede wszystkim estetyczne, nie noszące śladów użytkowania. Oprócz marki Choo znajdziemy oczywiście cały przekrój kolekcji innych projektantów, których znamy z serialu Seks w wielkim mieście i z ekskluzywnych magazynów modowych. Jak wybrać sklep fundacyjny, aby spełniał nasze oczekiwania ? Jest kilka popularnych sieci sklepów w zakamarkach londyńskich ulic. Do najpopularniejszych i najczęściej spotykanych zaliczyć możemy Oxfam, Fara, Trinity Hospice, Octavia czy British Red Cross. Odwiedzając kilka z nich od razu dostrzeżemy różnice w doborze asortymentu i grupie docelowej klientów. Przykładowo Oxfam jest w naszej opinii najbardziej luksusowy i poukładany. Wnętrza są przyjemnie zaaranżowane, jest dużo przestrzeni, personel wykwalifikowany i znający się na rzeczy, a oferta mocno sprofilowana na luksusowe marki. Oczywiście w różnych dzielnicach Londynu inaczej to wygląda, ale uśredniając jest jak powyżej. Fara dla odmiany jest pochodną klasycznego second handu, z tą różnicą w porównaniu do Polskich sklepów, że estetyka tych sklepów jest na dużo wyższym poziomie. Znajdziemy tam więc popularne marki sieciowe, ale jak zawsze w każdym tego typu sklepie zdarzają się perełki. Jeżeli już taką znajdziemy zapłacimy na pewno mniej niż w Oxfamie. 



Wracając do stacji metra Bond St. Warto zajrzeć do kultowego outletu Browns przy South Molton 24/27 (uliczka tuż za stacją metra). Znajdziemy tam końcówki kolekcji największych domów mody i najbardziej znanych projektantów w bardzo atrakcyjnych cenach, niższych przy wyprzedażach nawet o 80% niż ceny butikowe. Warto przygotować się na wydatek rzędu kilkuset funtów, ale rzeczywiście ubrania, które tam znajdziemy warte są poświęcenia. Ostatnim odkrytym przez nas zakamarkiem zakupowym jest okolica stacji metra Goodge St. gdzie mamy jeden genialny komis vintage Bang Bang Exchange i trzy Charity Shop. Jest tam m.in. Oxfam, gdzie oprócz ubrań znajdziemy też pokaźną kolekcję książek, płyt i różnych gadżetów do domu. Każdy ze sklepów zachwyci nas dużym wyborem kolekcji, ale Bang Bang z pewnością się wyróżnia stanowiąc dużą konkurencję dla opisywanej wcześniej RetroManii. W naszej opinii ma lepszą ofertę, mimo że jest mniej popularny – a może właśnie dlatego. 



Krótko podsumowując Londyn z pewnością jest rajem dla poszukiwaczy odzieżowych skarbów. Oczywiście koszty poszukiwań są sporo wyższe niż w Polsce, ale oferta jest nieporównywalnie jakościowo lepsza. Przede wszystkim świadomość marek londyńczyków jest dużo wyższa, stąd staranna selekcja ubrań i ich odpowiednia wycena (w każdym polskim second handzie takie marki jak Aquascutum czy Pringle of Scotland pozostaną w zasadzie niezauważone przez personel robiący wyceny ubrań do sprzedaży). 



Z drugiej jednak strony mamy pewność, że są to ubrania oryginalne (nie ma tam podróbek zalewających polskie sklepy SH, jak Ralph Lauren czy Tommy Hilfiger, których 80% to pamiątki po wakacjach w Turcji czy Bułgarii) i bardzo wysokiej jakości. Za to trzeba odpowiednio więcej zapłacić, mając jednak tą świadomość, że nawet cena 100 funtów stanowi często 10% wartości cen butikowych. Ze swojej strony serdecznie polecamy taki spacer po Londynie, który dla fanów wielkiej mody z pewnością będzie świetną alternatywną atrakcją turystyczną z okazją do uzupełnienia swojej szafy w coś naprawdę wyjątkowego.

Jeżeli temat interesuje Was w dużo szerszym zakresie polecamy wyjątkową książkę - przewodnik po Londynie i jego wyjątkowych miejscach związanych z tematem vintage.


Wioletta i Marcin

4 komentarze: