W dniu dzisiejszym na stronach warszawskiej mutacji serwisu Gazeta.pl Pan redaktor Roman Pawłowski dał upust swoim emocjom związanym z reklamą pierwszego butiku Louis Vuitton w Polsce, który w czerwcu otworzy się w Warszawie.
Ach, jaki jest oburzony. Jaki zniesmaczony. Jaki zadowolony, że są plakaty antyLV i ktoś oblał farbą kuferek. Dawno już nie czytaliśmy artykułu, z którego aż tak ordynarnie płynęłaby frustracja piszącego.
Panie redaktorze Pawłowski,
Powołuje się Pan w swoim tekście na oburzenie mas warszawskiej społeczności na ów reklamowy kuferek przy Alejach Jerozolimskich. Gdzie Ci oburzeni ? Jaka ich liczba ? Skąd takie wnioski ? Czy robił Pan lub gazeta, którą Pan reprezentuje jakieś badania, mające na celu zobrazować skalę niezadowolenia ? Bo sam fakt, że grupa AdBusters Warsaw wystosowała list otwarty w tej sprawie jeszcze nie oznacza, że reprezentują oni ogół mieszkańców stolicy. Domniemam, że bardziej wykorzystują fakt pojawienia się marki LV w przestrzeni miejskiej do promocji własnej marki i inicjatyw nimi firmowanych.
Najbardziej rozbawił nas fragment Pana artykułu, który pozwolimy sobie zacytować "...wszechobecne billboardy z krzykliwymi obrazami - przykłady pozbawionych gustu, bezczelnych reklam w mieście można mnożyć." Dość przykry to zapewne dla Pana pracodawcy fakt, że nie zna Pan struktury spółki, w której Pan pracuje. Czyż to nie właśnie firma AMS (należy do spółki Agora) jest właścicielem części tych obrzydliwych billboardów, które Pana gorszą i odstraszają. Proszę zatem agitować w zarządzie na rzecz usunięcia z centrum Warszawy nośników reklamowych AMS. Nie sądzę aby odniósł Pan jakikolwiek sukces w tym temacie.
Wzrusza też Pana zrozumienie dla akcji obsmarowania farbą instalacji reklamowej. Chcielibyśmy przypomnieć, że już od dawna działa w Warszawie grupa "zwalczająca" luksusowe marki, która nie tak dawno obsmarowała lokal naszego rodzimego projektanta Zienia i nie miało to nic wspólnego z kuferkiem czy innymi gadżetami reklamowymi. Po prostu czują takie powołanie i malują. Dostało się też marce Louis Vuitton, bo luksusowa jest i nie ma co z tym dyskutować.
Dla nas wielbicieli mody i wielkich marek odzieżowych otwarcie salonu LV w Warszawie to wielkie wydarzenie. Nie dlatego, że pobiegniemy tam pierwszego dnia na zakupy (może się zdarzyć, że nigdy), ale dlatego, że świadczy to o rozwoju naszego kraju i jego stolicy. Warszawa dołączy niedługo do elitarnego grona miast, gdzie ta luksusowa marka będzie dostępna w stałej bezpośredniej sprzedaży. Zdecydowana większość mieszkańców Warszawy nigdy nie zrobi tam zakupów, ale z pewnością marka LV doda miastu prestiżu. Już dzisiaj kuferek zwiastuje, że lada dzień w tej części miasta pojawi się odrobina luksusu, której akurat Alejom Jerozolimskim brakuje. Wystarczy przejść się od ronda De Gaulle`a do ronda Dmowskiego - czy to jest przyjemna podróż estetyczna ? Zarzucanie firmie z taką tradycją, z wielkim doświadczeniem marketingowym na całym świecie, że zaśmieca wątpliwej urody część Warszawy instalacją w formie kuferka jest totalnym nieporozumieniem. Wolałby Pan klasyczny drewniany płot, który jest symbolem wielu modernizowanych miejsc w stolicy ?
I na koniec jeszcze jeden cytat: Doprawdy producent tych toreb nie mógł sobie wymarzyć gorszego startu w Polsce.
Po pierwsze - jeszcze nie wystartował. Po drugie - idziemy z Panem o zakład, że otwarcie będzie z pompą, z tłumem celebrytów, z jeszcze większym tłumem dziennikarzy (raczej na akredytację nie może Pan liczyć), a wnętrza salonu każdego dnia będzie wypełniała spora grupa kupujących.
Pozdrawiamy,
Marcin i Wioletta
ciekawie, ciekawie !
OdpowiedzUsuńPo pierwsze jesteście tak samo żałośni z promowaniem swojego kiepściutkiego, płytkiego i zwyczajnie nudnego jak flaki z olejem bloga jak LV ze swoją chamską reklamą. Co drugi wpis na forum Gazety jest wasz.
OdpowiedzUsuńPo drugie, żal mi was. Żal mi tego, że jesteście z tej prowincjonalnej grupy (No cóż, potomkowie przedwojennego warszawskiego mieszczaństwa nie nazywają córek Wioletta), która nie zmieniła się o jotę od lat dziewięćdziesiątych, ludzi, którzy wpatrują się w loga błyszczącymi oczami i dostają orgazmu bo "Teraz w Warszawie to zupełnie jak zagranico". Biedni ubodzy umysłowo prowincjusze z kompleksami. Wyobraźcie sobie, że to są tylko torebki z ceraty i to że są dostępne, nikomu nie dodaje prestiżu.
"Wnętrza salonu każdego dnia będzie wypełniała spora grupa kupujących" - Hhahahah, bez wątpienia tak właśnie będzie :D
Na koniec rada: Idźcie do teatru, poczytajcie książkę (nie Coelho), idźcie na debatę, obejrzyjcie ambitny film to może frak będzie dobrze leżał na waszych wnukach.
Dziękujemy za opinię, która jest ciekawym głosem w tej całej dziwnej dyskusji. Nie moderujemy naszego bloga, licząc właśnie na takie odmienne od naszego spojrzenie na otaczający nas świat.
UsuńPozdrawiamy serdecznie,
M&W
Ostatnio przeczytałam artykuł zdziwionej polskiej modowej blogerki o tym, że w Berlinie nikt na metki nie patrzy i ludzie ubierają się modnie, ale tanio... Otóż, Kochani, Zachód już dawno zauważył, że założenie na siebie piętnastu tysięcy złotych i epatowanie logo na każdej części ciała jest passé.
OdpowiedzUsuńNiestety Polactwo w swym głodzie bycia choć trochę jak Zachód nakłada na siebie miliony logo i dziwi się, że na Zachodzie patrząc na takiego "modnego" Polaka patrzą na niego z politowaniem. Torebka LV czy jeansy za 1300zł nie świadczą wcale o prestiżu i klasie... zwłaszcza, że do Polski trafiają produkty, które po prostu nie sprzedały się na Zachodzie i w takich zleżałych spodniach pochodzimy pół roku :)